Na początku lipca temu firma reklamy outdoorowej Jet Line wyszła na ulice z cyklem spotów promującym kobiecość, ciałopozytywność, seksualność i zdrowie kobiet. Spoty były wyświetlane na 190 cyfrowych wyświetlaczach w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu. W projekcie wzięły udział między innymi Sylwia Chutnik, Beata Pawlikowska i Katarzyna Koczułap, by wymienić tylko bardziej znane nazwiska. Jednak treści jednej z autorek wywołały tak duże oburzenie, że musiały zostać wycofane.
Do projektu dołączyła fotografka Natalia Miedziak-Skonieczna, stojąca za Ciałobrazami. Ciałobrazy to seria kobiecych aktów, w których ludzkie ciała stają się czymś w rodzaju tworzywa, które Natalia stapia z otoczeniem. Na rzadko którym zdjęciu widać twarz. Jak to było w sztukach wizualnych od samego początku, nagie ludzkie ciało jest bardzo wdzięcznym tematem. Natalia jednak swoim projektem trafiła w samo sedno tego, co tak naprawdę znaczy nagie ciało:
Ubrania nadają cechy, określają osobowość, wyznaczają kierunek interpretacji. W swoich pracach dążę do coraz większego uproszczenia, minimalizacji, chcę, żeby ciało mogło opowiadać się samo i żeby nic mu nie przeszkadzało w tym procesie. Pytacie mnie, czemu fotografuję rozebranych ludzi, a ja po prostu ich nie ubieram, strój przeszkadza mi w pokazaniu prawdy.
Ciało ludzkie w najczystszej i najprostszej formie – takiej, w jakiej się urodziło, bo przecież nie rodzimy się w ubraniach. Nagi człowiek to po prostu człowiek – bez sztucznych dodatków. Dlatego tytuł tego posta pierwotnie miał brzmieć „Polacy najwidoczniej boją się ludzi”. Ciałobrazy to nie jest żadna próba szokowania, nie ma tu żadnego „epatowania” nagością, nie ma żadnej wulgarności. Trudno na tych zdjęciach doszukiwać się choćby odrobiny erotyzmu. Sama natura. Myślę, że tak właśnie wygląda naturyzm ujęty w fotografii.
Zdecydowałam się na udział, ponieważ projekt Ciałobrazy, który realizuję, niesie za sobą przesłanie mówiące, że wszyscy „jesteśmy wystarczająco”, niczego nam nie brakuje, bez względu na wiek, płeć czy wygląd. Poczułam, że idea ta świetnie koresponduje z tą akcją. W moim projekcie skupiam się na ludzkim ciele, jego połączeniu z naturą i subtelnych relacjach, które tworzą się pomiędzy ludźmi i uważam, że warto oswajać ludzi z naturalną nagością, pozytywnym nastawieniem do ciała i byciem blisko natury, której przecież jesteśmy częścią.
Natalia Miedziak-Skonieczna
Jednak nawet takie artystyczne i całkowicie pozbawione podtekstów zdjęcia wzbudziły sprzeciw. Zaledwie dwa dni od początku akcji, ze względu na dużą liczbę skarg, emisja Ciałobrazów została wstrzymana. Co wzbudziło takie oburzenie? Nagość? To, że ludzie przedstawieni na zdjęciach nie mieli kawałków tkaniny osłaniających tzw. miejsca intymne? I to mimo tego, że „tych miejsc” i tak nie było widać? Zewsząd jesteśmy atakowani wizerunkami roznegliżowanych kobiet (bo to zawsze są kobiety) na bilbordach, często jeszcze okraszone dwuznacznymi tekstami. Jeśli to atakowanie seksem nas nie oburza, dlaczego miałaby oburzać sztuka? Bo wątpię, żeby wizerunki antycznych rzeźb albo reprodukcje Rubensa wywołały takie oburzenie.
Możliwe, że reakcje wynikały z tego, że zazwyczaj w przestrzeni publicznej spotykamy się z nagością, która osadzona jest w jakimś kontekście. Często jest to kontekst reklamowy, promujący wydarzenie, produkt lub choćby edukacyjny, w tym przypadku „powód” każdy mógł stworzyć sobie sam, a w takich sytuacjach projektujemy na świat zewnętrzny często swoje lęki, obawy i nieprzepracowane emocje oraz rzeczy, których nie chcemy widzieć. Nagość na Ciałobrazach nie ma kontekstu i odsłania przed nami subtelną prawdę o tym kim jesteśmy i czego jesteśmy częścią.
Natalia Miedziak-Skonieczna
Ludzie bardzo chętnie racjonalizują sobie różne rzeczy odbiegające od normy – wszystko musi być „po coś”, nic nie może być „po prostu”. Nagi człowiek na plaży – okej, naturysta. Albo ekshibicjonista – czasem jednocześnie, bo wielu ludzi nie pojmuje, że można być nago poza łazienką z powodów innych niż ekshibicjonizm. Nagi człowiek w parku – na pewno zboczeniec. Kobieta ubrana wyzywająco – szuka „przygody”. Kobieta ubrana wyzywająco na reklamie blachodachówki – ozdoba, wabik, mężczyźni tacy są (bo to zawsze są reklamy skierowane do mężczyzn). Naga rzeźba albo obraz – sztuka. Tutaj natomiast ludzie skonfrontowani z nagim ciałem pokazanym w zupełnie nowym miejscu, w nowej formie (fotografii, nie malunku) i bez żadnego kontekstu, sięgnęli po telefony i zaczęli składać skargi. Wynikałoby z tego, że Polacy rzeczywiście boją się nagości i ludzkiego ciała. A przynajmniej mają z nim ogromny problem.
Myślę, że do tego dochodzi jeszcze jedna rzecz. Oburzenie Ciałobrazami, przy jednoczesnym przyzwoleniu na reklamowanie cycem blachodachówki, pokazuje nie tyle hipokryzję, ale pewną ślepotę. Przyzwyczailiśmy się, że ciała (a dokładnie to cztery punkty: lewy sutek damski, prawy sutek damski, krocze damskie, penis) należy zasłaniać. Odsłanianie ich automatycznie uznajemy za sytuację seksualną, bo nagości w innych kontekstach właściwie nie znamy. W reklamach natomiast rzadko mamy do czynienia z pełną nagością. Modele i (znacznie częściej) modelki najczęściej są ubrani, tj. przynajmniej mają stanik i majtki. A skoro nie ma pełnej nagości, to uznajemy, że wszystko jest ok – i stajemy się ślepi na to, że reklama jako całość wręcz ocieka seksem.
Ciałobrazy, które wywołały oburzenie, zostały podmienione na takie, na których nagość była jeszcze bardziej subtelna. Nie było ponownych skarg, ale były wyświetlane przez zaledwie trzy dni na sam koniec akcji. Trudno więc stwierdzić, czy powodem oburzenia faktycznie było to, że tej nagości było za dużo czy to, że w ogóle się ona pojawiła.
Nie twierdzę również, że przestrzeń publiczna to idealne miejsce aby promować taki projekt, jednak aby się o tym przekonać musiałam to najpierw zrobić i doświadczyć. Natomiast bardzo się cieszę, że przyczyniło się to do nawiązania bardzo ważnego dialogu na temat nagości w reklamie i przestrzeni publicznej oraz pozwoliło bliżej przyjrzeć się naszej relacji z ciałem.
Natalia Miedziak-Skonieczna
Przestrzeń publiczna jest właśnie przestrzenią debaty – i to ciągłej. Cały czas spotykamy w niej innych ludzi – innych, odmiennych, różnych. Jeżeli w przestrzeni publicznej jest miejsce na seksualizację ludzkiego ciała w celu powiększenia zysków, to tym bardziej jest miejsce na kampanię społeczną nienastawioną na zysk. Byłoby bardzo źle, gdybyśmy widywali wyłącznie ciała poprawione w fotoszopie, przedstawione w seksualnych pozach. Paradoksalnie, uważam – razem z Natalią – że to dobry znak, że Ciałobrazy zniknęły. Przestrzeń publiczna pokazała, że faktycznie może toczyć się w niej debata. Zdjęcie Ciałobrazów z plakatów należy traktować jako zwrócenie uwagi na pewien problem. To jest pierwszy krok do tego, żeby zacząć go rozwiązywać.

mysle , ze jesli chodzi o takie pomysly to dla tej nacji szkoda fatygi.