Dość powszechne jest przekonanie, że naturyzm można uprawiać tylko w miejscach wydzielonych – oznaczonych plażach albo w zamkniętych ośrodkach. Naturyzm staje się wtedy głównym, jeśli nie jedynym celem podróży. Portale o naturyzmie często powielają to podejście. Czas na więcej spontaniczności!
Wyjazd do ośrodka naturystycznego, tylko po to, że żeby spędzić kilka dni bez ubrań, wymaga sporego zaangażowania w naturystyczny styl życia. Podobnie jest z wizytą na plażach – tych naturystycznych nie jest dużo i większość z nich jest położona na uboczu. Oznacza to długie dojazdy oraz planowanie całej logistyki z tym związanej (jedzenie, napoje, jakieś rozrywki na miejscu), bo często nie ma na nich żadnej infrastruktury. Zbyt mamy alternatywę: albo wypoczynek bez ubrań, albo zwiedzanie nowych, ciekawych miejsc.
Wszystko jest w porządku, kiedy człowiek rzeczywiście jest zaangażowanym/ą naturyst(k)ą. Ale ludzie są zaangażowani również w inne aktywności: bieganie, piesze wędrówki, wycieczki rowerowe. Konieczność organizowania czasu wokół miejsca-gdzie-można-uprawiać-naturyzm często oznacza rezygnację z tych innych aktywności. W końcu ile razy można robić wycieczkę na tą samą plażę, kiedy jest tyle świata do zwiedzenia!
Można zastosować inne podejście – podczas uprawiania naszych „regularnych” aktywności szukać miejsc, gdzie można się rozebrać. Tak po prostu, choćby na chwilę – pusta polana w lesie, ukryta plaża, ustronny pomost. Zdjąć ubrania, położyć się, zrobić przerwę na posiłek, wskoczyć do wody i pójść dalej. W końcu do uprawiania naturyzmu wystarczy pozbyć się ubrań. Nie ma nic prostszego. Nazwijmy to naturyzmem „spontanicznym” – uprawianym przy okazji, po drodze, wtedy, kiedy znajdzie się chwila.
Oczywiście znajdą się naturystyczni puryści, którzy będą przekonywać, że taki naturyzm to wcale nie naturyzm – bo ten oznacza społeczne uprawianie nagości, a nie samemu; bo na pustej polanie w lesie może się pojawić ktoś, komu nasz brak ubrań będzie przeszkadzał; albo bo jeszcze coś innego. Może i faktycznie ten nasz naturyzm spontaniczny z czyjąś definicją naturyzmu się nie będzie zgadzał. Tylko czy życie polega na dopasowywaniu się do jakichś arbitralnych definicji? Nie traktujmy nagości zbyt poważnie, a naturyzmu jako smutnego zobowiązania.
Takie drobne, spontaniczne przyjemności pozwolą wycisnąć z naszych wycieczek jeszcze więcej satysfakcji, co jest szczególnie istotne w tych pandemicznych czasach. Kiedy długie i dalekie wyprawy stały się niedostępne, warto je zamienić zamienić na wyprawy krótsze – mikrowyprawy – ale dodać więcej wrażeń. Dlaczego nie pozbyć się tej warstwy oddzielającej nas od otoczenia i nie poczuć go całym ciałem, bez żadnych przeszkód? Sama czynność zdejmowania ubrań może być źródłem wrażeń i przyjemności. To poczucie wolności, jaką daje pozbywanie się tego, co narzuca (i to dosłownie) nam społeczeństwo. Zwłaszcza kiedy robi się to po raz pierwszy Ten fragment opowieści o naturyzmie jest moim zdaniem zaniedbywany i pomijany.
Jezioro Przywidzkie i Łapińskie
Ten post pierwotnie miał być o czymś innym, a rozwinął się w rant albo manifest. A miał być o tym, że w tym roku byłem na dwóch wycieczkach na Pojezierzu Kaszubskim. Wędrując wokół dwóch jezior: Przywidzkiego i Łapińskiego, minąłem mnóstwo miejsc, które były wprost idealne do tego, żeby zrobić postój, rozebrać się i wskoczyć do wody. I tylko żałowałem, że nie było cieplej albo chociaż nie miałem z sobą ręcznika. A ścieżka wokół Jeziora Przywidzkiego – mimo nie takiej znowu chłodnej niedzieli – była pusta i nadawała się nawet na spacer bez ubrań.
Takich miejsc są w Polsce setki, jeśli nie tysiące. Warto zwiedzać swoją okolicę i warto szukać tam perełek.
Jezioro Łapińskie Jezioro Łapińskie Jezioro Przywidzkie Jezioro Przywidzkie Ścieżka wokół Jeziora Przywidzkiego
absolutnie sie z tym zgadzam . Dla mnie naturyzm to nie tylko plaza i woda , ktore sa jedynie uzupelnieniem calosci jaka jest nagi styl zycia .Pozdrawiam 🙂