Czy w tej publicznej nagości chodzi tylko o seks?

Krótka odpowiedź, zgodnie z prawem nagłówków Betteridge’a, brzmi „nie”. Ale pozwólcie mi ją rozwinąć.

Inspiracją do tego krótkiego wpisu było niedawne zajście na plaży w samym centrum Gdyni. Pewna para postanowiła uprawiać tam seks. Ekshibicjoniści? Owszem. Na pewno byli nago? A skąd:

Zrzut ekranu, gdyby tweet zniknął

Sprowadzanie seksu wyłącznie do nagości, a nagości wyłącznie do seksu, jest kompletnym spłycaniem zagadnienia ludzkiej seksualności. Owszem, ludzkie ciało jest obiektem seksualnym, bo człowiek jest istotą seksualną. Ale nagość nie oznacza automatycznie pożądania, a tym bardziej zachowań seksualnych. Pożądanie to instynkt, a ludzie potrafią instynkty tłumić. Ludzie mogą przebywać wśród innych ludzi bez ubrań i nie uprawiać seksu – czego naturyści są doskonałym przykładem. A jak pokazuje przykład gdyńskiej pary, ubrania w uprawianiu seksu absolutnie nie przeszkadzają, kiedy tylko jest chęć.

Utożsamianie nagości z seksem jest zresztą naznaczone głęboką hipokryzją. Wystarczy spojrzeć na reklamy czy teledyski – wręcz ociekają seksem. Ciała przedstawia się tam jako obiekty pożądania, obiekty seksualne. A ludzie tam przedstawiani są ubrani – skąpo bo skąpo, ale nigdy całkowitej nagości nie ma. Ubrania mają podnieść atrakcyjność właściciela. Ładne ciała (modeli, poprawionych w fotoszopie) mają poprawić sprzedaż i oglądalność.

Przygotowałem krótkie obrazkowe podsumowanie tematu:

Jeden komentarz do “Czy w tej publicznej nagości chodzi tylko o seks?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewiń do góry